Na moim poddaszu

Na moim poddaszu

sobota, 3 listopada 2012

66. Papierowa wiklina - trudne początki

Na wstępie zdradzę Wam że wianuszek z poprzedniego posta nie wytrzymał nawet doby :( w sumie zapozował do zdjęć i padł. Niestety winobluszcz pięciolistny ( tak nazywa się ta roślina - dzięki dziewczyny, jesteście skarbnicą wiedzy) nie jest trwały i nie nadaje się na tego typu ozdoby. Ale choć jego urok trwał chwilę to i tak było warto, bo jest naprawdę cudny i zostaną po nim piękne zdjęcia. 
Ale nie o tym miało być, a o wyplataniu z papierowych rurek. Papierowa wiklina to technika, która intryguję mnie już od dłuższego czasu, więc postanowiłam się zmobilizować i spróbować swoich sił. Najpierw poskręcałam rurki. Nie jest to łatwe zajęcie, na początku co druga moja rurka  lądowała w koszu, ale jak wypracowałam  sobie swoją metodę, a metod skręcania jest wiele, szło mi już coraz lepiej. Po zrobieniu 50 rurek, mogę śmiało powiedzieć, że nabrałam wprawy i jest to już tylko czysta przyjemność. Jak miałam już trochę gotowego materiału rozpoczęłam wyplatanie, oczywiście jak zwykle podeszłam zbyt ambitnie do tematu i rzuciłam się na zbyt głęboką wodę i zaczęłam wyplatać koszyk z prostokątnym dnem. To moja największa wada, że zawsze pomimo nieznajomości danej techniki, nie zaczynam od małych i prostych form, ale od razu chciałabym mieć coś naprawdę dużego. Wynika to chyba z ograniczeń czasowych, mam poczucie że za mało mam czasu by się rozdrabniać i jak już robić to coś czego naprawdę potrzebuję. Oczywiście zemściło się to na mnie, zresztą jak zawsze i pierwszy prototyp koszyka już w pierwszej fazie wyplatania dna wylądował w koszu, ale najważniejsze jest to że załapałam o co chodzi, bynajmniej na tym etapie i prototyp numer dwa na razie wygląda dobrze. Co prawda nie jest perfekcyjny ale mi to nie przeszkadza. Fachowcy w tym temacie zauważą, że mój skręt nie jest symetryczny, a to dlatego, że dopiero po kilku rzędach załapałam jak skręcać rurkę by układała się w taką fajną jodełkę.


Samo kręcenie rurek i wyplatanie to bardzo przyjemna i wciągająca rzecz, podejrzewam, że najwięcej czasu zajmie mi pomalowanie już finalnego wyrobu. Oczywiście jak dobrnę do końca to wam się pochwalę.

Na koniec pochwalę się wyróżnieniem, które przyznała mi Renata z blogu Moja kopalnia pomysłów. Bardzo Ci dziękuję - jest mi strasznie miło, że doceniasz moje prace.


Oczywiście dziękuję za miłe komentarze i pozdrawiam moich stałych i nowych obserwatorów - dzięki, że jesteście. Miłego dnia :)

4 komentarze:

  1. Nie mogę się doczekać efektu końcowego Twojej pracy
    i gratuluję cierpliwości w dążeniu do perfekcji :)
    Ja też miałabym chęć spróbować tej techniki ale nie wiem czy jestem wystarczająco cierpliwa , niestety :(
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też bardzo podoba się ta technika i wyroby z papierowej wikliny. Niestety jestem uczulona na farby i lakiery, więc pozostaje mi podziwiać Wasze prace. Miłego wyplatania :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne początki! Malowanie nie zajmuje aż tak dużo czasu, ale żeby nie było prześwitów warto pomalować kilka razy.
    Na pewno będziesz dumna ze swojej pracy, a to najważniejsze. Kolejne wytwory będą coraz doskonalsze :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Może kiedyś spróbuję na razie podziwiam.

    OdpowiedzUsuń