Na moim poddaszu

Na moim poddaszu

niedziela, 11 sierpnia 2013

86. Nowy abażur

Dziś kolejna odsłona mojego zakupowego szaleństwa. Tak jak ja potrafię wydawać pieniądze to chyba nikt inny nie umie hahaha :). Jak pisałam w poprzednim poście zaszalałam ostatnio będąc na targu staroci. Kupiłam kilka przedmiotów, które potrzebują gruntownej przemiany, m.in. stary abażur - plecionkę.
W sumie wszystkiemu winna, ale w bardzo pozytywnym znaczeniu :) jest Lucy z bloga "Nie ma jak w domu" - pozdrawiam Cię Lucy serdecznie :) bo swego czasu prezentowała też podobny łup u siebie i bardzo mnie jej abażur ujął i zainspirował, więc jak się trafiła okazja - też sobie taki sprawiłam. Wyczyściłam go, naprawiłam, bo miał w jednym miejscu lukę oraz przemalowałam go na mój idealny kolor beżu i teraz wisi na moim poddaszu pomiędzy kuchnią a dużym pokojem. Trochę z niego krzywusek (jest to wynik krzywo zamontowanego kółka do zawieszania - plecionka jest dość równa), ale i tak mi się podoba.
Tak wygląda po metamorfozie:



A  tak wyglądał zaraz po zakupie:


Jedyny klops to brak puszki osłaniającej kable. Okazuje się, że nie można kupić takiej puszki osobno. Już przy abażurze szydełkowym mieliśmy ten problem. I od dwóch lat za puszkę robi biała zakrętka od farby w sprayu :) Pytam w Castoramie pracownika z działu oświetlenia dlaczego nie sprzedajecie puszek osobno, a gościu, że niby po co jeżeli kupując żyrandol czy lampę puszka jest w komplecie. Pytam więc dalej - a co kiedy ktoś sobie sam robi żyrandol? Popatrzył na mnie jak na UFO :) i zrobił wielkie oczy :) Dalej nie wchodziłam w dyskusję, po prostu muszę rozejrzeć się za czymś takim na starociach :)
W tym samym dniu w którym trafił mi się plecionkowy abażur - kupiłam też uroczę dwa świeczniki lub jak kto woli mini doniczki. Mają ładny ceglany kolor, który super komponuje się z kolorem mebli z mojej kuchni, więc jakoś na razie nie czuję potrzeby by je zmieniać. Poza tym mają wycięte urocze serduszka, przez które sączy się światło tealight'ów. Bardzo mi się podobają.


Zrobiłam też zdjęcie z lekkiej perspektywy, by przy okazji świeczników pokazać Wam jeszcze kilka szczegółów.


Kuchnia wzbogaciła się o nową zawieszkę z drewnianych łopatek/miarek - nie znam fachowej nazwy, do tej pory leżały luzem i zbyt często były przestawiane, ale mają już dziurki i wiszą wdzięcznie na oknie.
A pamiętacie mój mały bluszcz - przesadziłam go do doniczki kupionej w Castoramie a mąż z wieszaka metalowego zrobił mi "mini pergolę" po której roślinka teraz się wdzięcznie pnie.

Na sam koniec chcę napisać jeszcze jedno, iż szykuję dla Was candy. Pewnie kolejny post już będzie o tym. Dziś zdradzę tylko, że tematycznie będzie związane z szyciem. Serdecznie zapraszam.

Jak zawsze dziękuję dziewczyny za wszystkie komentarze, które u mnie pozostawiacie. 

2 komentarze:

  1. Fajna metamorfoza. A o puszkę zapytaj w IKEI bo wydaje mi się, że tam mają osobno w sprzedaży.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna metamorfoza, lampa jest bajeczna.
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń